Atrakcje Hanoi

7 lat temu
2327 0

W Hanoi spędzamy w sumie 4 dni. Pierwszy dzień był niezwykle przyjemny i pozytywnie mnie nastawił na resztę pobytu.

Najbardziej przypadła mi do gustu dzielnica Old Quater, z wąskimi uliczkami, plastikowymi krzesełkami przy których wcina się zupę pho, souvenirową tandetą i milionem tourist cafe.

Bia Hoi Corner, na skrzyżowaniu ulic Ta Hien i Luong Ngoc Quyen, to istotny punkt na mapie starej dzielnicy. Bia Hoi to lokalne, świeże, lekkie piwko, które leje się tutaj hektolitrami. Szklanka tego specjału kosztuje jakąś złotówkę. Po zmroku plastikowe stoliki i mini krzesełka zajęte są przez dziesiątki turystów, a okoliczne bary pękają w szwach. W tygodniu dochodzi tutaj do zabawnych sytuacji. W pewnym momencie pada hasło: uwaga, policja! i wszyscy właściciele barów rzucają się na ulicę, żeby szybko schować krzesełka i stoliki do wnętrza lokalu. Okazuje się, że biesiadowanie na zewnątrz dozwolone jest tylko w weekend. Warto o tym pamiętać, bo obsługa zwinie wam jedzenie sprzed nosa i każe wejść do środka :)

A skoro mowa o lokalnych specjałach, to gorąco polecam egg coffee Cafe Giang. Gęsta, słodka, przepyszna kawa.

egg coffe, Cafe Giang, Hanoi
egg coffe, Cafe Giang, Hanoi

W Hanoi bardzo dużo jest kawiarni i sklepów oferujących Kopi Luwak, czy jak to tutaj określają weasel coffee. Za wiki:

Kopi luwak – gatunek kawy pochodzący z południowo-wschodniej Azji, wytwarzany z ziaren kawy, które wydobywane są z odchodów zwierzęcia z rodziny łaszowatych, łaskuna muzanga, nazywanego popularnie cywetą, a lokalnie luwak. Łaskun chętnie zjada owoce kawowca, ale nie trawi jego nasion, a jedynie miąższ. Po nadtrawieniu przez enzymy trawienne i lekkim sfermentowaniu przez bakterie produkujące kwas mlekowy ziarna przechodzą przez przewód pokarmowy i są wydalane. Zwierzę zjada tylko najlepsze owoce, a przez przejście przez przewód pokarmowy łaskuna ziarna kawy tracą gorzki smak i kawa z nich wytwarzana zyskuje nowy, łagodny aromat. Po oczyszczeniu kawę przetwarza się w typowy sposób. Ten gatunek zbierany jest przez ludność z wysp indonezyjskich (Sumatra, Jawa, Celebes), a w mniejszym stopniu z Filipin i Wietnamu.

Przyznaję, bardzo mnie kusiła perspektywa spróbowania tego specjału, ale wyczytałam na jakimś forum, że ziarna niekoniecznie dobrze są tutaj „odkażone”. Ktoś napisał, że służba celna nie pozwala na wwóz tej kawy na teren Australii, ze względu na wykrywane ślady krwi i bakterii kałowych. I jakoś mi przeszła ochota. A tak poza tym: punktów oferujących tą kawę, sprzedawaną z wielkich słojów, są tutaj setki. To ile potrzeba by było tych zwierzątek do wysrania takiej ilości? :) Trochę podejrzane…

Północny Wietnam znany jest z konsumpcji psiego i kociego mięsa. Trochę się obawiałam chwili, kiedy natkniemy się na ugrillowanego zwierzaka. Nie wydarzyło się, ale podobno wystarczy trochę odejść od głównych turystycznych ścieżek. Co mnie natomiast zadziwiło, to że mnóstwo ludzi posiada małe pieski, które ewidentnie nie są hodowane z przeznaczeniem trafienia na talerz :) Poubierane w fikuśne ubranka, wożone na motorkach albo noszone na rękach. W jednej knajpce właścicielka pozwoliła mi trzymać na kolankach swoją „cziłałę”. Psinka miała naszyjnik, pomalowane pazurki i przeurocze wyłupiaste oczka :)

Hanoi

French Quater to dawna dzielnica francuska, która ma już nieco inny klimat. Ulice są szersze, jest więcej zieleni, a po chodnikach można całkiem swobodnie się poruszać (nie stoją na nich zaparkowane motorki). Znajdują się tutaj budynki w stylu kolonialnym, niestety bardzo zniszczone i nadgryzione zębem czasu. Większość z nich została zaanektowana jako budynki rządowe lub ambasady – wejścia zawsze strzeże facet w mundurze. Nie podoba mi się tutaj za bardzo – sprawia trochę przygnębiające wrażenie.

Na tyłach budynku Opery znajduje się klubik jazzowy, gdzie wstępujemy na jedno piwko. Bardzo przyjemnie :)

Opera, Hanoi
jazz club, Hanoi

A w pobliżu opery i sklepów topowych projektantów ustawiają się kolejki par ślubnych do zdjęć :)

ślubne sesje, Hanoi

Kolejnego dnia udajemy się do Muzeum Ho Chi Minha, w którym można dowiedzieć się o faktach z życia ukochanego przywódcy narodu. Chłopak się sporo napodróżował, zwiedził pół świata. Bardzo często występuje tutaj hasło walki z francuskim kolonializmem i amerykańskim imperializmem. Trzeba przyznać, że nie mieli Wietnamczycy łatwej historii.

Naród nie usłuchał ostatniej woli Ho Chi Minha i zamiast pochować wodza zgodnie z jego wolą, zwłoki przywódcy zostały zabalsamowane i wystawione na widok publiczny ;) O tej porze roku mumia jest wysyłana na wakacje do Moskwy, gdzie najlepsi specjaliści dbający od lat o kondycję Lenina, odświeżają także wujaszka Ho. Zatem mauzoleum możemy sobie teraz pooglądać tylko z zewnątrz, ale też robi wrażenie.

Mauzoleum Ho Chi Minha, Hanoi
Mauzoleum Ho Chi Minha, Hanoi

Ostatnim punktem na naszym planie zwiedzania Hanoi jest Świątynia Literatury, coś jak pierwszy uniwersytet w Wietnamie. Kompleks został ufundowany przez króla Lý Thánh Tônga z przeznaczeniem na uczelnię kształcącą urzędników państwowych zgodnie z zasadami konfucjanizmu. Znowu mamy szczęście napatoczyć się na absolwentów uczelni, którzy robią sobie tutaj sesje zdjęciowe. Dziewczyny ubrane są w tradycyjne wietnamskie stroje: długa tunika i spodnie.

Na koniec nocne kadry Hanoi:

Hanoi
Hanoi

Post jest częścią relacji Azja 2016.

PS. Jeśli nie chcesz przegapić moich następnych wpisów, zasubskrybuj bloga, o tutaj. Każdy mój nowy artykuł trafi także do Twojej skrzynki. Nie spamuję :)